
Ogólnie przyjęło się, że żeby schudnąć trzeba intensywnie ćwiczyć. Codziennie tysiące kobiet zabiera się za odchudzanie szukając na YouTube treningu, który spali jak najwięcej kalorii.
Tylko co z tego, że spalimy tym treningiem 500 kcal (baaa są i takie, które oferują spalenie 900 kcal), jak za chwilę te spalone kalorie uzupełnimy zjedzeniem kilku dodatkowych porcji jedzenia, bo organizm będzie potrzebował zasilenia zużytej podczas treningu energii. I oczywiście, że trzeba zjeść, tylko teraz trzeba sobie uświadomić jedną ważną rzecz. Czy gdybym wykonała łagodniejszy, przyjemniejszy dla mnie trening (np. pilates) i jednocześnie zadbała o swoją dietę to czy nie okaże się, że w ten sposób schudnę więcej niż w przypadku wykonania forsującego i intensywnego treningu?
W wielu przypadkach na pewno! Bo nie chudniemy od mocno spalających kalorię treningów tylko od ogólnego deficytu kalorycznego wypracowanego w ciągu dnia. Czyli jeśli trenujemy mocno i jednocześnie nie pilnujemy swojej diety (nawet częściej pozwalamy sobie wtedy na ciasteczko czy pączka, bo przecież go zaraz spalimy) to może się okazać, że wcale nie chudniemy. A nawet nasze obwody mogą wzrosnąć, bo zbudujemy masę mięśniową, najczęściej rosną wtedy uda i łydki, bo większość takich internetowych treningów angażuje nogi do pracy. Więc przez nieumiejętne pogodzenie treningów z dietą może się okazać, że rośniemy w obszarach, w których niekoniecznie chcemy, a tkanka tłuszczowa na brzuchu dalej zostaje.
I to akurat jest najmniejszy problem. Tak naprawdę na większość intensywnych treningów nasze ciało nie jest gotowe. Nie umiemy wykonywać pokazywanych w szybkim tempie ćwiczeń z poprawną techniką, nie umiemy prawidłowo aktywować mięśnia poprzecznego, koślawimy kolana, nie trzymamy neutralnej pozycji naszego kręgosłupa, a to wszystko prowadzi do problemów z kręgosłupem, z kolanami i stawami skokowymi, kontuzji barków, osłabienia mięśni dna miednicy (nietrzymania moczu, bólu podbrzusza, uczucia wypadania macicy, bólu podczas stosunku) oraz osłabienia brzucha (rozejścia mięśnia prostego brzucha, wystającego brzucha, mimo niewielkiego poziomu tkanki tłuszczowej).
I nie namawiam was absolutnie do zrezygnowania z aktywności fizycznej, tylko do rozsądniejszego wyboru ćwiczeń (pilates, joga, szybki spacer, rower, stepper, orbitrek, kontrolowane ćwiczenia siłowe), a w zamian za to do pochylenia się nad waszą dietą, tak żeby nie przekroczyć w ciągu dnia swojego zapotrzebowania energetycznego. Odchudzanie zaczynamy w kuchni, a nie na macie.
Możesz wyliczyć swoje zapotrzebowanie kaloryczne wpisując w ogólnodostępnych kalkulatorach w Internecie liczących CPM (całkowitą przemianę materii) swoją wagę, wzrost i wiek oraz określając swoją aktywność w ciągu dnia (zawsze lepiej ją trochę zaniżyć). I dopiero od uzyskanego wyniku odejmujemy np. 300 kcal. To jest 300 kcal, które Twój organizm będzie czerpał spalając Twoją tkankę tłuszczową. Ja jestem zwolennikiem diety bez liczenia kalorii, ale jak ją zastosować napiszę w kolejnych artykułach.